Tak się złożyło, że w czwartek przed świętami przyszedł paczką nowy sprzęt (pozdrowienia dla Pana Tomka z fotozakupy.pl, za cierpliwość do klienta - tzn do mnie). Między innymi nowe Gemini, nowa Octa, i nowy Pocket Wizard. Niby w całości sprzęt znany, ale przed jakąkolwiek sesją należy go sprawdzić. Po połączeniu wspomnianych elementów wyszło takie dziwne cudo: Gemini z octą 120, bez dyfuzorów, sama srebrna czasza, za to z gridem, no i podpiętym Pocketem, żeby to wszystko odpalić.
Lampa pracowała na minimum mocy, dzięki czemu mogłem umieścić modela bardzo, bardzo blisko źródła światła (jakieś 60-70 cm), oraz pracować na mocno otwartej przysłonie (przy pierwszym zdjęciu f:3,2, przy drugim - f:2,8). W połączeniu z ogniskową 100mm (100/2,8L IS USM Macro) dało to dość płytką głębię.


A na zakończenie - zdjęcie mojego pieska, wykonującego swoją ulubioną czynność, czyli oddającego się drzemce:

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!