piątek, 12 grudnia 2008

Światło mieszane - cz. 1

Na wstępie zaznaczę: piszę ten post zarywając noc, po podróży do Lublina, koncercie, degustacji piw i drinków (z pierwszych głównie Paulaner, z drugich - kamikaze). Więc proszę z góry wybaczyć mi ewentualne błędy językowe ;).

W części pierwszej omówię najprostszy, choć najbardziej czasochłonny sposób mieszania światła: mieszanie dwóch rodzajów światła zastanego - sztucznego (lampy, neony itp) i naturalnego.

Ten rodzaj mieszania wykorzystujemy głównie w fotografii widoczków miejskich, i ewentualnie architektury. A jak to robimy? Już tłumaczę.

Mając dwa rodzaje światła, musimy kontrolować nie tylko ogólną ilość światła, ale też to, jaka część zarejestrowanego światła pochodzi z jakiego źródła. Zarówno światło naturalne, jak i sztuczne, jest światłem ciągłym, więc kontrolujemy je za pomocą czasu, przysłony i czułości matrycy/materiału. Jedno i drugie tymi samymi parametrami. Co pozostaje do kontroli stosunku jednego światła do drugiego? Czas. Ale nie czas otwarcia migawki, a pora dnia (a właściwie raczej wieczoru/nocy). W praktyce wygląda to tak:

Jasność nieba oraz jasność obszarów oświetlonych przez lampy jest w tym wypadku dość podobna. Światło lamp nie jest na zdjęciu mocne, widać, że nie sięga nawet środka ulicy (który jest lekko niebieskawy). Całość zdjęcia była lekko niedoświetlona, ale ważne jest, by moment, w którym robimy zdjęcie, przypadł na zrównoważenie mocy świateł. Żeby to zrobić, najwygodniej znaleźć jednolitą powierzchnię (w tym wypadku mogłaby być to jezdnia), na której są obszary oświetlone światłem lamp, i takie, gdzie to światło już nie dociera. Ustawiamy punktowy pomiar światła, i czekamy, aż pomiar będzie taki sam dla obu obszarów (konkretne wskazanie jest nieważne, liczy się tylko ten sam wynik). Jeśli wtedy zrobimy zdjęcie, uzyskamy takie właśnie wyrównanie świateł.

Tutaj sprawa jest trudniejsza. Nie ma obszarów oświetlonych lampami, są tylko same lampy (oraz ich światła odbite w wodzie, praktycznie ta sama intensywność). W tym wypadku wyrównujemy właśnie do źródeł. Oczywiście wymaga to dużo jaśniejszego nieba, i nieco innego sposobu pomiaru. Najwygodniej robi się to tak: ustawiamy kadr, robimy zdjęcie testowe, na którym lampy wyglądają tak, jak nam odpowiada (reszta jest mocno za ciemna). Potem, nie zmieniając parametrów, czekamy, aż niebo uzyska odpowiedni stopień jasności. Pomaga tu pomiar uśredniony (bez żadnych evaluative itp.). Proste? Bardzo ;).

Ostatnie zdjęcie. Tu sytuacja była praktycznie identyczna jak powyżej, z tą różnicą, że niebo ciemniało, zamiast jaśnieć (poprzednie zdjęcie wykonane było tuż przed wschodem, to - tuż po zachodzie). Robimy prawie to samo, ustawiamy na światła, i czekamy, aż niebo uzyska pożądaną jasność (oczywiście tym razem próbne zdjęcie będzie dużo za jasne, ważne jest, by światło było ok). Jest jednak jeden haczyk. Haczyk w postaci tego, że tu mamy również obszary oświetlone światłem sztucznym. Tego niestety kontrolować nie można, trzeba pójść na kompromis (albo raczej ocenić, co jest na zdjęciu ważniejsze). W tym wypadku lekko przepaliłem latarnie mostu, żeby uzyskać ładne światło na kadłubach łódek. Poza tym drobnym utrudnieniem, wszystko można zrobić dokładnie tak, jak powyżej.

Reasumując:
-Jeśli możemy, mierzymy obszary oświetlone światłami z różnych źródeł, i czekamy, aż się wyrównają.
-Jeśli nie, mierzymy/robimy testowe zdjęcie świateł o niezmiennej jasności (latarnie itp), a potem czekamy na odpowiednią ekspozycję światła naturalnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!