niedziela, 9 listopada 2008

Podstawy poprawnej ekspozycji

Chwilę zastanawiałem się, co napisać w pierwszym poście tego bloga. Mogłem pisać nudne "witajcie" i tyle. Tylko po co? Postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pierwsza, przywitać się. Niniejszym - WITAJCIE!
Druga - opisać podstawy poprawnej ekspozycji zdjęcia, dzięki czemu zamiast tłumaczyć to po raz kolejny mogę po prostu skierować 'pytacza' tutaj.

Zaczynamy:

Na początku muszę zdefiniować, czym jest, według mnie, poprawna ekspozycja. Ekspozycja jest poprawna wtedy (i tylko wtedy) gdy osiągniemy na zdjęciu taki efekt, jaki chcieliśmy osiągnąć. Innymi słowy, fotografując śliczny zaśnieżony stok z błękitnym niebem nad nim, możemy sobie zażyczyć, żeby zdjęcie było ciemne. Niebo wyjdzie granatowe, śnieg szary. I mimo, że biel jest szara (teoretycznie zdjęcie jest za ciemne), to osiągnęliśmy zamierzony efekt, tym samym możemy być z siebie dumni, ekspozycja JEST poprawna.

W praktyce sprawa wygląda odrobinę bardziej skomplikowanie. Ekspozycję kontrolujemy za pomocą trzech parametrów: czułości matrycy/filmu, wartości przysłony oraz długości ekspozycji. Mamy więc czas, przysłonę i czułość. Ustawiając je, posłużymy się skalą EV. Wydaje się to początkowo skomplikowane, ale w przyszłości te EV bardzo się nam przydadzą.

Zacznijmy od czułości. Używany obecnie zakres wygląda mniej więcej tak:
ISO:50
ISO:100
ISO:200
ISO:400
ISO:800
ISO:1600
ISO:3200
Jak łatwo zauważyć, każda następna wartość jest podwojeniem poprzedniej. Podobnie jest z ilością zarejestrowanego światła. Jeśli zrobimy zdjęcie na ISO:100, a później to samo, nie zmieniając parametrów przysłony i czasu, na ISO:200, to zarejestrujemy dwa razy tyle światła. Kolejne skoki na skali różnią się o 1EV. Między ISO:200 i ISO:400 jest różnica 1EV, podobnie między 1600 i 3200, też jest 1EV. Oczywiście większość aparatów cyfrowych pozwala na dokładniejszą regulację, zwykle co 1/2 albo 1/3 EV, co powoduje, że np między ISO:100 a ISO:200 mamy wartości 125 i 160, ale nie jest to chwilowo istotne, skupmy się na pełnych wartościach, czyli tych wypisanych powyżej.

Następną wartością jest czas ekspozycji. Skala wygląda tak:
30 sekund
15 sekund
8 sekund
4 sekundy
2 sekundy
1 sekunda
1/2 sekundy
1/4...
1/8
1/15
1/30
1/60
1/125
1/250
1/500
1/1000
1/2000
1/4000
1/8000
Tu nie ma idealnego podwajania/dzielenia na pół wartości. Dlaczego? Żeby było łatwiej. Na prawdę. Połowa czasu 1/8 powinna wynosić 1/16, ale prawdę mówiąc między 1/15 a 1/16 nie ma wielkiej różnicy, stąd fotografowie pozwolili sobie na uproszczenie. Podobnie jak w wypadku czułości, tu też kolejne wartości oddziela 1EV. Między 1/30 a 1/60 jest 1EV, między 1/500 a 1/1000 - również 1EV. Jest to dokładnie to samo EV, co wcześniej, więc mając czułość ISO:400 i czas 1/60 możemy zmniejszyć czułość do ISO:200 (o 1EV mniej światła), za to wydłużyć czas do 1/30 (o 1EV więcej światła), i uzyskać tą samą ekspozycje (jeśli przysłona pozostanie w obu wypadkach taka sama). Tu też aparaty proponują skok co 1/2 lub 1/3 EV, ale chwilowo interesują nas pełne wartości.

Trzecim parametrem, którym się posługujemy, jest wartość przysłony. Tutaj lista wygląda tak:
f:1
f:1,4
f:2
f:2,8
f:4
f:5,6
f:8
f:11
f:16
f:22
f:32
f:45
f:64
Podobnie jak w wypadku czasów i czułości, listę można ciągnąć dalej w obie strony, wypisuję tutaj zakres używany przy większości rodzajów fotografii. Między kolejnymi wartościami znowu mamy różnicę 1EV. Tak więc robiąc dwa zdjęcia, przy tym samym czasie i czułości, jedno na f:5,6, drugie na f:8, na drugim zarejestrujemy o połowę mniej światła. Trzeci raz muszę wspomnieć, że w aparacie możemy obecnie skakać co 1/3 czy 1/2 wartości przysłony (oraz czasu czy czułości), ale chwilowo nas to nie interesuje.

Mając te trzy parametry, wiedząc, że kolejne 'pełne' wartości wszystkich trzech skal oddziela zawsze 1EV, możemy swobodnie regulować ekspozycję zdjęcia. Na przykład robimy zdjęcie na ISO:400, czasie 1/125 i przysłonie f:8. Tą samą ekspozycję uzyskamy przy:
ISO:200, 1/500, f:4 (czułość niższa o 1EV, czas krótszy o 1EV, przysłona otwarta mocniej o 2EV)
ISO:800, 1/60, f:16 (czułość wyższa o 1EV, czas dłuższy o 1EV, przysłona przymknięta o 2EV)
ISO:400, 1/250, f:5,6 (czułość bez zmian, czas krótszy o 1EV, przysłona otwarta o 1EV)
Żonglując tymi trzema parametrami możemy ustawić dowolną ekspozycję.

Gdy wiemy już, jak regulować ilość zarejestrowanego światła, pozostaje kwestia trudniejsza, czyli ustalenie, ile zarejestrować należy. Załóżmy teraz, że chcemy uzyskać wierne odwzorowanie rzeczywistości (śnieg biały, węgiel czarny itp). Każdy współczesny aparat posiada co najmniej jeden sposób pomiaru ilości światła. Najpopularniejsze, i najbardziej zaawansowane technicznie, są pomiary ważone według specjalnego wzorca, zapisanego w oprogramowaniu aparatu. Niestety, nawet tak skomplikowany mechanizm nie zawsze da poprawną ekspozycję. Dlaczego? Ano dlatego, ze aparat dokonuje pomiaru światła przez obiektyw (TTL). A przez obiektyw wpada światło odbite od różnych elementów kadru. Jednak białe elementy odbijają go więcej, czarne - mniej. Aparat, mimo swego ogromnego zaawansowania, nie wie, jakiego koloru są powierzchnie, które odbiły światło wpadające do obiektywu. Musi coś sobie założyć. Obecne aparaty, zgodnie z normą ANSI, zakładają, że wszystko w kadrze jest 12% szarością. Co to oznacza dla nas? Ano to, że jeśli kadr wypełniają równomiernie jaśniejsze, ciemniejsze elementy, światłomierz sobie poradzi. Ale jeśli duża część kadru jest jaśniejsza niż 12% szarość, otrzymamy obraz niedoświetlony. Podobnie, gdy większość kadru jest ciemniejsza, otrzymamy prześwietlenie. Łatwo to zaobserwować, fotografując trzy arkusze papieru, czarny, biały i szary (niech zajmują cały kadr, ostrość nieistotna). W efekcie otrzymamy trzy praktycznie identyczne zdjęcia.

Co na to poradzić? Możemy zrobić to dwojako. Jedna metoda, to zostawić pomiar aparatu, i stosować odpowiednią kompensację. Wymaga to odrobiny doświadczenia, ale nie jest tak trudne, jak może się wydawać. Po prostu gdy widzimy, że duża część kadru jest jaśniejsza niż średnia szarość, stosujemy dodatnią kompensację (rejestrujemy więcej światła, niż aparat sugeruje). Gdy większa część kadru jest ciemna, robimy odwrotnie, używając ujemnej kompensacji.

Prowadzi nas to do zastosowania potężnego narzędzia, jakim jest histogram. Histogram to wykres tzw. tonalności zdjęcia. Pokazuje, jaka część zdjęcia jest jasna, ciemna itp. Lewa krawędź histogramu to czerń, prawa to biel. Jeśli mamy więc na zdjęciu wspomniany wcześniej śnieg (biały), to gdy robimy zdjęcie, powinniśmy otrzymać wysokie wartości po prawej stronie, a wykres sięgający aż do krawędzi (jednak nie wbijający się w nią, bo oznacza to przepalenia). Nie ma niestety jednej, słusznej recepty na to, jak wyglądać powinien histogram, dla każdego zdjęcia jest on inny.

Używanie kompensacji jest jednak dość nieprzewidywalne i niewygodne, za każdym razem trzeba kontrolować histogram, a lekka zmiana elementów w kadrze może spowodować zaburzenie pomiaru przez aparat. Zdecydowanie lepiej jest użyć trybu manualnego (M), co z resztą polecam robić w zasadzie cały czas. W trybie tym ręcznie ustawiamy wartość czasu i przysłony (oraz, jak w każdym innym (poza automatycznych, których używać nie należy) czułości). Przed pierwszą sesją po lekturze tego tekstu należy udać się do sklepu (lub skorzystać z internetowego) i nabyć szarą kartę kodaka. A cóż to jest. Otóż jest to kawałek tektury/plastiku/czegokolwiek pokrytego równomiernie szarą barwą. Równe 18% szarości. Dlaczego 18%? Otóż dlatego, że realna średnia szarość tyle właśnie ma. 18% szarość różni się o około 1/2EV od 12% szarości. Co robimy w takim razie? Przed rozpoczęciem zdjęć kierujemy obiektyw na szarą kartę (najlepiej, by zajmowała cały kadr, ostrość nieistotna) i ustawiamy parametry ekspozycji. Jeśli używamy Zenita TTL, Praktici czy innego starszego aparatu, wszystko jest ustawione. Jeśli jednak używamy nowszej konstrukcji, musimy skorygować o te 1/2EV. I tyle. Nie zmieniamy ustawień tak długo, jak długo robimy zdjęcia w jednych warunkach oświetleniowych.

Trzecią, najsilniejszą metodą, jest wykorzystanie zewnętrznego światłomierza, który mierzy światło padające. Jest to najdokładniejszy możliwy pomiar (oczywiście jeśli światłomierz jest dobry), jednak jeśli nie używamy lamp błyskowych w studio, nie jest konieczny, by uzyskać dobre naświetlenie.

Oczywiście, jak wspomniałem na początku, naturalne oddanie barw nie zawsze jest tym, o co nam chodzi. Mając jednak pomiar naturalny, znając kolejne wartości czasów, przysłon i czułości, możemy spokojnie zmniejszać lub zwiększać ilość zarejestrowanego światła. Na przykład, pomiar wykazał, że poprawną ekspozycję uzyskamy na ISO:200, czasie 1/500 i przysłonie f:8. Jeśli chcemy uzyskać ekspozycję ciemniejszą o 1EV, możemy:
Zmniejszyć czułość do ISO:100, zostawiając 1/500 i f:8
Wydłużyć czas do 1/1000, zostawiając ISO:200 i f:8
Przymknąć przysłonę do f:11, zostawiając ISO:200 i czas 1/500
To samo działa w drugą stronę, jeśli chcemy uzyskać ekspozycję jaśniejszą o 1EV, możemy:
Zwiększyć czułość do ISO:400, zostawiając 1/500 i f:8
Skrócić czas do 1/250, zostawiając ISO:200 i f:8
Otworzyć przysłonę do f:5,6, zostawiając ISO:200 i czas 1/500.

Informacje zawarte powyżej są wystarczające do uzyskania realnego odwzorowania tonów, oraz do regulowania ich jasności.

Oczywiście jestem otwarty na wszelkie sugestie i komentarze.

pozdrawiam
Jack

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!