sobota, 12 września 2009

Nowa wersja strony, wystawa, album...

Jak sam tytuł wskazuje, dzieje się. Początkowo działo się negatywnie (sporo spalonych mostów, niestety, i chyba coraz więcej osób w środowisku foto mnie, delikatnie mówiąc, nie lubi...), ale jednak na szczęście kilka osób okazało się w pełni lojalnych (bardzo pozdrawiam i dziękuję wspomnianym!), a baza kontaktów pozwoliła mi wyjść ze wszystkim na prostą (nawet bardzo, bardzo prostą!).

Enyłej, pierwsze, co się zmieniło, to wersja strony. Dalej oczywiście zachowałem czarno-biały schemat, zmniejszyła się za to ilość zdjęć, zmienił się też engine galerii. Zdjęcie "portfoliowe" lekko przycięte, żeby mieściło się w layoucie, bez konieczności używania suwaków (nawet na ekranie laptopa), menu przeniosłem na górę (tak jak w wersji II), i przeedytowałem opis. Obecnie myślę o dodaniu wersji polskiej, mimo, iż nadal większość klientów mam za granicą, to coraz więcej ich pojawia się też w PL (co prawda jak na razie każdy spokojnie mówi po angielsku, ale cholera wie, kto się napatoczy :P).

Co dalej... Wystawa. Jak wszystko dobrze pójdzie, będzie pod koniec tego roku. Na oko 20-21 zdjęć, dokładna data etc pojawi się, jak tylko poznam konkrety. W każdym razie będzie ciekawie, na wernisażu oczywiście wino (jak wiadomo, in vino veritas, a jak zwykle pragnę dowiedzieć się, co sądzicie o moich zdjęciach).

I na koniec, album. Album ze zdjęciami (jeszcze nie wiem dokładnie, czy tylko moimi, czy moimi i jeszcze drugiego fotografa, zobaczymy, czy się nam uda dogadać do do layoutu i konceptu), ok 90 stron, high-quality, hard cover, printed in US. Pierwszy nakład, jak na razie, 1200 egzemplarzy, wiem, wiem, gdzie mi tam do bestsellerów :P. W PL dostępny będzie najprawdopodobniej na przełomie lutego i marca.

I to chyba tyle z nowości, jak na razie. Idę robić zdjęcia, zarabiać na aparat, bo moja sportowa maszynka została niestety zdezintegrowana kołem motoru wyczynowego. Niezapomniane wrażenia, odcisk muszli ocznej i przycisków na mordce, wydłubywanie resztek bagnetu z obiektywu (o dziwo, obiektyw przeżył bez problemu), generalnie nawet mnie zdziwiło, jak lekko do tego podszedłem, jakby nie było, ładne kilkanaście kafelków w plecy... Ale to chyba dobrze, nieładnie jest być materialistą :).

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!