wtorek, 12 maja 2009

Oświetlenie studyjne - część I

W ramach relaksu, ale jednocześnie wprawki przed środową sesją, zaprosiłem Joannę na sesję. Ot, taką sobie spokojną sesję, bez ciśnień (takie lubię najbardziej, chociaż to mało ambitne zajęcie).

Proste, czarne tło, jeśli chodzi o ustawienia studyjne, to chyba mój ulubiony "punkt wyjścia". Białe daje oczywiście większe możliwości, większą kreatywność, ale jednak czarne ma w sobie "to coś".

KISS - keep it simple, stupid. Bardzo ważna zasada w fotografii, zwłaszcza przy ustawianiu oświetlenia. Po co ustawiać 8 lamp, skoro 4-ma da się uzyskać równie dobry efekt? Wszystkie zdjęcia robiłem 2 lub 3 lampkami, po 500Ws każda (oczywiście nie waliły pełną mocą, a przynajmniej nie wszystkie).

W tym poście opiszę po prostu 5 ustawień światła, 4 szersze, i 1 portretowe. Wszystkie zdjęcia, poza portretem, robione szkłem 17-40/4L USM, portret - 135/2,8 Pentacona.

Pierwsze zdjęcie oświetliłem dwoma lampami, beauty dish z prawej strony aparatu, i biała parasolka rozpraszająca z lewej, o tak:

Obydwa źródła światła są bardzo blisko modelki, przez co światło jest miększe, ale ma też szybszy 'drop', czyli dynamiczniejsze przejście ze świateł do cieni.

Tu oświetlenie jest bardzo podobne, z tą różnicą, że po prawej stronie aparatu, za modelką, dodałem lampę, by uzyskać krawędziowe oświetlenie na włosach i uniknąć "utopienia" sukienki na ramieniu w tle:

Dish dalej pozostał na swoim miejscu...

Pozostałe dwie lampy (bez żadnych parasolek, tylko z kloszami) znalazły się symetrycznie, po obu stronach modelki:

Zmieniliśmy nieco wygląd planu, stawiając na środku krzesło (w każdym studio powinno być kilka różnych krzeseł i stołków, polecam stołki barowe!).

Ustawienie świateł podobne jak w przypadku drugiego zdjęcia, z tą różnicą, że lampa, która była z tyłu po prawej, znajduje się bezpośrednio za modelką:

Chwila przerwy na zmianę fryzury (i zmianę obiektywu, ale na to akurat przerw specjalnie nie potrzeba), i czas na portret:

Oświetlenie bardzo podobne do tego, które mieliśmy na początku. Lampy znalazły się jednak jeszcze dużo, dużo bliżej modelki:

Dish znajdował się jakieś 20cm od twarzy modelki, parasolka - jakieś pół metra. Bardzo, bardzo blisko, na szczęście Asia przyzwyczaiła się już do błysków, nawet z tak bliska.

W następnym "oświetleniu studyjnym" postaram się opisać pracę na jasnym tle ;).

2 komentarze:

  1. Dzięki. Naprawdę super. Jedyne co mi brakuje do szczęścia to proporcje mocy przy jakich pracują lampy błyskowe. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy artykuł. Pozdrawiamy.:)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!