poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Crosslightning - plener

Jakiś czas temu opisałem podstawowe wykorzystanie techniki crosslightningu w portrecie, tym razem zdjęcia plenerowe, według mnie podciągane nieco pod zdjęcia mody/urody, ale z właściwym moim fotografiom 'pazurem'.

Jak pamiętamy (pamiętamy, czy nie pamiętamy?) z wspomnianego wcześniej postu, crosslightning jest techniką względnie prostą, ale efektowną. Wymaga tylko dwóch źródeł światła, co w warunkach studyjnych oznaczało dwie lampy. W plenerze wystarcza nam jedna lampa, z racji tego, że jedno źródło światła już mamy, a jest nim słońce. Dość silne źródło światła, według mnie, i w zupełności wystarczające do robienia zdjęć.

Możemy oczywiście zabrać ze sobą w plener lampę studyjną, generator/battery pack, kable, garnki, wielu fotografów mody bardzo lubi tego typu rozwiązania. Osobiście uważam, że nie ma sensu utrudniać sobie życia. Cały sprzęt do tej sesji (aparat, obiektywy, oświetlenie) umieściłem w jednym plecaku (AW Komputrekker, dość duży plecak, ale bez przesady). Za oświetlenie robiła pojedyncza lampa (o ile pamiętam, 430EX II) ustawiona na statywie (Manfrotto Nano Light Stand), i odpalana radiowo (Pocket Wizard). Zdecydowanie mniejszy (i dużo, dużo lżejszy) sprzęt, niż lampa studyjna.

Okay, jesteśmy na miejscu, mamy aparat, mamy lampę na statywie, mamy nawet coś, co tą lampę zdalnie odpali. Mamy też, co najważniejsze, modelkę, która zgodziła się do zdjęć zapozować. Pozostaje tylko te wszystkie elementy układanki połączyć w zdjęcie. Mając dwa różne źródła światła, możemy każdego z nich użyć jako światło główne bądź krawędziowe.

Ponieważ światło słońca było nieco filtrowane przez liście, wiedziałem, że będzie ono nieco cieplejsze od światła flesza. Uznałem, że da to ciekawy efekt w blond włosach modelki:

Swoją drogą, po co komu parasolki, soft-boxy i cała reszta? Twarde światło może być bardzo ciekawe, tak jak w tym wypadku. Modelka jest oświetlona lampą błyskową, ustawioną pod dość ostrym kątem (główne światło). Światło krawędziowe oświetla krawędzie kurtki, i tworzy znaną ze zdjęć plenerowych 'aureolę' we włosach.

Słoneczko nieco się opuściło (sesje często trwają kilka godzin), postanowiłem użyć go jako głównego światła. Flesz został zdegradowany do roli światła krawędziowego:

Tu mamy więcej elementów. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że źródła światła są trzy. Jednym jest słońce wpadające w okno, w którym stoi Ola (ja stałem na zewnątrz), oświetla twarz i kreację od prawej strony (patrząc od aparatu). Po lewej stronie, nieco za modelką, znajduje się flesz, oświetlający krawędź sylwetki i lewą krawędź twarzy. Po prawej stronie od aparatu, też nieco za modelką, jest drugie okno (którego światło widzimy na ścianie), oświetlające ścianę z napisem (swoją drogą, jak już pisać takie rzeczy, to chociaż bez błędów, proszę).

Jak widać, crosslightning w plenerze jest jeszcze prostszy, niż ten w studio (i mniej kosztowny, wystarczy jedna lampa).

To tyle, jeśli chodzi o tą technikę, następnym razem pewnie będzie coś bardziej zaawansowanego (tzn z rzeczy banalnych przechodzimy do rzeczy prostych, jak sądzę). A następny raz będzie najprawdopodobniej niedługo :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!