sobota, 25 września 2010

Smoky...

...jak to mówił pewien pan z zielonym ryjkiem. Poza czystymi testami, pierwsza sesja, w której użyłem świeżo dostarczonej machiny do produkcji dymu. Word of advice: nie porywaj się na to, jeśli nie lubisz logistycznych problemów. Ale long story short, sesja odbyła się w parku w Podkowie, dokładnie tam, gdzie przedstawienie fotografowane dzień wcześniej.

Dzięki uprzejmości CKiO w Pałacyku Kasyno, mogłem wpiąć się w ich sieć energetyczną, co pozwoliło na użycie wspomnianej machiny. Zapomnijcie o wszystkich akumulatorach plenerowych itp... Albo wpięcie do sieci, albo agregat prądotwórczy, nic innego tej bestii nie pociągnie (1200W, a to wcale nie tak dużo, jak na maszynę).

Tak czy inaczej, udało się. W czasie, gdy rozstawiałem wszystkie lampy i maszynę (120 metrów kabla to nie taki znowu drobiazg), Anka zrobiła modelce make-up. Następnie szybka zmiana stroju (w ok 12 stopniach, pozowanie w bieliźnie to spore wyzwanie, tym większe wyrazy uznania dla modelki).

Setup wyglądał mniej więcej tak:

Opisy po ang, chyba z przyzwyczajenia, ale chyba są zrozumiałe. Na maszynie leży sobie jedna 430EX II z omni bouncem, do oświetlania dymu, kawałek dalej stoi druga 430EX II z zielonym filtrem, jako rim light, a na drugim brzegu main light, czyli goła 580EX II. Początkowo myślałem o użyciu miękkiego światła głównego, ale w końcu nie po to robię charakterne zdjęcia, żeby je potem miękkim światłem spłaszczać.

Tak to mniej więcej wyszło. Światła idealnie, tak jak miały być, gorzej z dymem, ta bestia się tak ładnie słuchać nie chce... Ale może zacznie, jak będę miał tyle doświadczenia z ustawianiem dymu, co teraz z ustawianiem świateł.

Lekkie rozwachlowanie chmury dało już lepszy efekt. Modelka zdecydowała się (sama, nie kazałem, dzielna dziewczyna) wejść do wody...

Ostatecznie jednak zdjęcie, które wybrałem jako najciekawsze z całej sesji, nie ma prawie wcale dymu:

To by było na tyle, jeśli chodzi o zdjęcia. Post produkcji nie było prawie wcale, bo i nie była potrzebna. Tym razem pracowałem na plikach RAW, żeby uzyskać większe możliwości wyciągania zdjęcia (okazały się zbędne, ale lepiej mieć taką możliwość przy kontrastowych zdjęciach).

Pozowała Lila, make-up robiła Anka, bardzo dziękuję :).

Sprzętowo, cały cyrk na kółkach wyglądał tak:

W x300 standardowy lighting kit (3 standy, aparat, 3 obiektywy, 3 lampy, akcesoria), do tego zmieścił się kabel i pilot do maszyny. W drugiej walizce maszyna, dwa kable. Pomiędzy, w pokrowcu, statyw (w końcu został w domu), a to różowe paskudztwo to płyn, z którego wytwarza się dym.

Swoją drogą, ciekawie pracuje się w takich ciemnościach, że nie da się ani zobaczyć kadru, ani ustawić ostrości. Z tego powodu zdjęcia robiłem obiektywem 50mm, który jest najnaturalniejszy dla ludzkiego oka, i łatwiej wyobrazić sobie, co jest jeszcze w kadrze, a co już poza nim.

1 komentarz:

  1. Hehe, ja do takich ciemności ostatnio noszę ze sobą latarkę, co by poświecić dla AF chociaż... Ale ja za bardzo lubię jakoś długie ogniskowe i zwykle męczę 85mm gdzie się da do ludzi, a to nie dość, że w ciemności głupieje, to i głębię ostrości przy tej samej przysłonie ma mniejszą, więc na oko średnio się to ustawia. Ale do tych zdjęć 50mm pasuje - widać trochę fajnej miejscówki. Dym rzeczywiście nie bardzo chciał współpracować, ale to chyba w plenerze norma.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!