Jakiś czas temu zostałem poproszony przez Państwa Leszczyńskich, właścicieli powstającego jeszcze wtedy klubu Sotano, o wykonanie zdjęć podczas uroczystego otwarcia. Oczywiście zgodziłem się, i tym sposobem 21-go listopada AD. 2009, ok 18:30 wylądowałem na miejscu.
Troszkę przygotowań, szybka konsultacja z panem od oświetlenia ("zimne jak cholera, ze sześć tysięcy" :P), i zaczęli się schodzić goście, oraz... No, reporterzy. Lampa na wprost i wio, tak w skrócie można określić ich sposób pracy. Ok, ich sprawa. Mnie kotletowanie zupełnie nie obchodzi, więc spokojnie snułem się po klubie, witając znajomych i wypatrując dogodnego punktu, w którym można się ustawić w celach fotograficznych. Wkrótce taki punkt znalazłem.
Generalnie wykonanie tych zdjęć wymagało opuszczenia strefy chronionej (którą w moim wypadku jest wykonywanie zdjęć pozowanych, ze światłem poustawianych lamp itp) i spróbowanie czegoś nowego. Ale od początku, jeśli już mówimy o technice.
Wybierając sprzęt sporo zaryzykowałem, i wziąłem nowy aparat, 5D mkII (testowany wcześniej tylko na jednej sesji i podczas wyjazdu do Amsterdamu). Po tych doświadczeniach wiedziałem, że a) wysokie czułości nie stanowią problemu b) autofocus - wręcz przeciwnie, stanowi. Wybrałem więc szkła, które same w sobie ładnie pracują przy ustawianiu ostrości. Potrzebowałem czegoś ok 100-200mm i standardu. Wybór był prosty - 135/2L i 50/1,2L. Do tego 85/1,8 na wszelki wypadek, 17-40/4L w razie konieczności objęcia szerszego planu, 580EX II do pracy na aparacie, i 430EX II, gdybym potrzebował kontry (slave). Wszystko wrzucone w Domke F-2, bardzo wygodna torba do takich zastosowań.
Aparat ustawiłem pod spotlighty, co dało F:2 1/200s ISO: 1600, oraz 6000K temperatury barwowej. Przy tych ustawieniach kolorowe światła led-owe oraz flesz (bez żelu) były lekko cieplejsze, ale nie stanowiło to problemu, wręcz przeciwnie.
A mówiąc o fleszu - zrobił się jeszcze cieplejszy (na oko jakieś 4500), ponieważ nie chciałem używać go bezpośrednio, i odbijałem go od kremowej ściany za sobą, co oczywiście wpłynęło na temperaturę barwową.
No i zdjęcia... Część z fleszem, część bez:
Poza zdjęciami samego tańca udało mi się złapać jeden ciekawy portret (chyba lepszy od tych, które robię podczas sesji...), 5D mkII + 135/2 (ISO:1600, 1/200s, f:2, lekki flesz wypełniający):
I to by było na tyle, jeśli chodzi o zdjęcia... Wrażenia? Świetne miejsce, naprawdę warto tam się pojawić, jeśli, oczywiście, ktoś lubi tańczyć. A sprzętowo? Szkła na 6-kę, aparat - jeśli trafił AF-em, było git, ale trafiał ok 40% zdjęć... W końcu się wkurzyłem i zacząłem ustawiać ostrość manualnie. Pod taniec będzie trzeba jednak wziąć jedynkę (albo dokonać zdrady poglądów, i 7-kę).
Pozdrawiam wszystkich nielicznych czytelników :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cześć! bardzo fajna relacja :) też tam byłam i zastanawia się czy masz może dostęp do większej ilości zdjęć?
OdpowiedzUsuńparysz.paulina@gmail.com