niedziela, 25 lipca 2010

Sesja portfoliowa Łukasza

Tak jak w tytule, robiliśmy sesję portfoliową, bez żadnego innego wykorzystania (dziwne, nie?). Pozować miał Łukasz Czarnecki (możecie go kojarzyć ze sceny Teatru Wielkiego, z turniejów tańca, oraz z TVN-u - z Tańca z Gwiazdami).

Koncepcje proste aż do bólu, moja w tym głowa, żeby choć odrobinę je ożywić. Choć oczywiście nie byłbym sobą, gdybym sobie nieco zadania nie ułatwił. Tym razem ułatwianie polegało na sprowadzeniu na sesję Oli, jako stylistki/wizażystki. O możliwościach tej dziewczyny świadczą chociażby zdjęcia makijaży, które robiłem nie tak dawno temu. Więc makijaż się robił, pozostały kadry, oświetlenie...

Zaczęliśmy od bardzo znanej części starego miasta - uliczki Kamienne Schodki. Niezbyt wyszukana stylizacja, jeansy, koszula, w tle schodki. Zacząłem od prostego portretu, oświetlonego pojedynczym softboxem:

Do drugiego zdjęcia dodałem drugie światełko (softbox tylko obróciłem), jako rim light, żeby nieco odseparować modela od tła. Tym razem zdecydowałem się na nieco silniejszą obróbkę w post produkcji, w cross z niebieskimi cieniami:

Po tych zdjęciach przenieśliśmy się do jednego z licznych ogródków na rynku Starego Miasta. Tu dały się nieco we znaki problemy z zasilaniem lamp, w temperaturze ok 37 stopni w cieniu (a nie wszystko było w cieniu) baterie zdychają momentalnie... No, ale jakoś radę daliśmy. Pojedyncza goła lampka jako rim z prawej strony:

Kawałek dalej, na tle niebieskiej bramy ulicznej, zrobiliśmy zdjęcie Łukasza i jego groupies. Spontanicznie się pojawiły (jeśli znacie którąś z tych dziewczyn, dajcie znać, wyślę zdjęcie w pełnej rozdziałce):

W tej samej uliczce robiliśmy zdjęcia dynamiczne...

Później przenieśliśmy się do kurtyny wodnej... Zdjęcia stamtąd nie wyszły powalające, ale można się było nieco ochłodzić:

Też sobie wlazłem w wodę, a co... Nawet sobie nie wyobrażacie, jak było cholernie gorąco... Na szczęście pamiętałem o oddaniu aparatu pod opiekę Andrzejowi, który asystował mi przy tej sesji. Na nieszczęście - zapomniałem oddać też telefonu. Ale jakoś przeżył, trochę tylko chrobotał później... Przepraszam, dygresja. Wracając do.

Stwierdziliśmy z Olą, że stylizacje dotychczasowe są nudne (bardzo odkrywcze, prawda?), i trzeba zrobić coś dziwniejszego. W sumie nie pamiętam, od kogo dokładnie wyszedł pomysł brudzenia, Oli, czy Menago Łukasza, w każdym razie koncepcja się spodobała panu fotografowi. Makijaż:

Ciachanie ubrania, brudzenie błotem:

I zdjęcia... Posłużyłem się dwoma ostrymi światłami, fleszem na pełnej mocy, i słońcem. Jako tło wykorzystałem niebo, fotografując z niskiej perspektywy:

Niestety, w tym momencie Olka musiała nas opuścić, na szczęście najtrudniejszy make up był już zrobiony. Nie zmieniając go, ani stylizacji, udaliśmy się w jedną z uliczek odchodzących od rynku, żeby zrobić zdjęcia na tle kraty w bramie:

Dwie lampki, jak widać na zdjęciu powyżej, do niektórych zdjęć main + fill, do innych (jak np poniższe) main + rim:

I ostatnie, bardzo szybkie zdjęcia, na trawce (miała być plaża, ale tupnąłem zamoczonym w kurtynie wodnej bucikiem, że nie, plaży żadną miarą nie chcę i nie zniosę, i była trawka. Żartuję oczywiście, taki paskudny chyba nie byłem...).

Muszę przyznać, że dawno nie pracowałem w tak fajnym zespole, Łukasz ma sporo dystansu do siebie, a kiedy już się rozkręci potrafi bardzo ciekawie pozować. Makijaż, jak wspomniałem, robiła Ola, the best there is. Asystował mi Andrzej (BTS-owe zdjęcia też są jego autorstwa).

Sprzętowo, wykorzystałem w miarę standardowy Location Kit, zdjęcia robiłem Canonem 5D mk II, do nielicznych szerokich kadrów wziąłem 17-40/4L, większość zdjęć zrobiłem 85/1,8 i 135/2L. To ostatnie szkło to po prostu must have, jeśli myślisz o fotografii portretowej, modowej itp... Śmiać mi się chce, i to bardzo głośno i histerycznie, kiedy widzę "fotografów" robiących takie zdjęcia zoomami 70-200... Wielkie toto, ciężkie, drogie, plastyki absolutne zero, praca pod światło budzi śmiech na sali... Rozumiem, dla reportera takie szkło, ale dla portrecisty? Totalny bezsens.

Oczywiście, "to fotograf robi zdjęcia, nie aparat". Bla bla bla... Ale po co wydawać sporo więcej pieniędzy na 70-200/2,8, kiedy można mieć o niebo lepsze rezultaty stałką 135/2? Jaśniejsze, ostrzejsze, plastyka zwala z nóg, nawet po przymknięciu do f:18 (na tej przysłonie powstało zdjęcie na tle krat), praca pod światło znakomita, kontrasty... Cud, miód i orzeszki. Robisz portrety, modę czy beauty Canonem? MUSISZ mieć ten obiektyw.

No, to tyle na dziś, onanizmowi sprzętowemu stało się zadość, dawno nic nie pisałem. Postaram się nadrobić (wiem, zawsze tak mówię).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!